piątek, 5 kwietnia 2013

Monety i kompot

Kompletnie nie miałam dziś pomysłu, czym zająć znudzonego chorobą i dwutygodniowym siedzeniem w domu Brunia. Sam wylał "miód na moje serce" wołając, abyśmy zrobili coś plastycznego. Jednak wszystkie moje pomysły nie wzbudziły jego akceptacji. Nuda, Nuda! Zupełnie przypadkowo przypomniała mi się zabawa stara jak świat. Odrysowywanie monet. Kto tego nie robił w dzieciństwie? Trochę kolorowych kredek, monet i czysta kartka papieru. Nie sądziłam, że Brunio tak się zachwyci. Oto jego słowa: GENIALNE! Tylko małe dziecko może tak cieszyć się z byle czego. Kolejny raz potwierdza się przysłowie, że piękno w prostocie. A w tym przypadku nie piękno, ale dobra zabawa! 




 Gdy zebraliśmy pełen worek szmalu, postanowiliśmy zrobić przerwę. W końcu robienie kasy jest wyczerpujące.
 Staram się dzieciom ( z niechlubnym wyjątkiem Maksa) codziennie dawać choć jeden owoc. 
Usłyszałam, że Brunio stanowczo odmawia współpracy. Jedynym wyjściem w tej sytuacji jest kompot, który Bruń uwielbia. Świetnie działa na dzieci z problemami w wypróżnianiu. Oprócz (mrożonych chwilowo) śliwek dodaję do niego jabłka, ale w całości lub przekrojone na pół. A to dlatego, że tylko w ogryzkach jabłek znajdują się substancje niezwykle zdrowe dla organizmu, które my najczęściej wyrzucamy do kosza. Niech chociaż będą w moim kompocie!



I tu niespodzianka! Gdy Brunio wypił szklankę kompotu poprosił o banana, a po bananie zjadł jeszcze dwa kawałki jabłka. Bądź tu mądry!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz