czwartek, 4 kwietnia 2013

Groszek i wycinanki

Znowu mam problem z zupą. Każde z moich dzieci chce jeść inną. Nie mam zamiaru gotować trzech zup dziennie.Trochę już za późno na sposób mojej koleżanki Ani, która ma dzieci pięcioro i to na własne życzenie. Stawia obiad na stole i jak któremuś nie pasuje, to mama mówi, że może mu się uda  z kolacją. Moje dzieci chciałam  pogodzić cudnym kremem z groszku. I tak się nie udało. Maks, który groszek lubi, zupy nawet nie chciał spróbować. Pola zjadła z cierpiętniczą miną. Sprawiłam, że Brunio zjadł licząc łyżki, ale to żaden sukces. Na szczęśliwego nie wyglądał. A szkoda, bo zupa jest pyszna i zdrowa. Ma tą wspaniałą właściwość, że można ją jeść normalnie na gorąco, a w ciepłe, letnie dni na zimno. Ale do lata daleko. A patrząc na mój zasypany śniegiem ogródek, wydaje się, że wiosna w tym roku nie przyjdzie w ogóle, nie mówiąc o lecie.




Czas wolny od szkoły i przedszkola dłużył nam się niemiłosiernie. Może dlatego, że Brunio długo chorował i w sumie siedział w domu ponad dwa tygodnie. Głównie dzięki  Poli nie spędził tego czasu przed telewizorem, a na zabawach plastycznych. Pomocna bywała zaprzyjaźniona książka. Tym razem postanowili zrobić powycinane z kolorowego papieru pojazdy kosmiczne. Tematyka wyjątkowo interesująca dla Brunia. 
Szkoda, że Maks odmówił współpracy. 





Widziałam,  że Brunio jest bardzo dumny z efektów wycinanek. Chociaż jego zasługi są raczej małe, w porównaniu do wkładu Poli. A niech tam! Grunt, że zabawa była udana i w trakcie wycinania i potem, gdy biegał z rakietą po domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz