wtorek, 30 kwietnia 2013

Dmuchane potwory

Jedną z pierwszych zabaw plastycznych na tym blogu było rozdmuchiwanie farby. Pola i Brunio zabawę powtórzyli,  ale nieco zmodyfikowaną.
Potwory są bardziej kolorowe i mają dorysowane oczy, zęby itp. Do tej zabawy potrzebne są farby, woda, pędzelek, rurki i jakiś cienki, czarny mazak bądź cienkopis. Widziałam, że Brunio wcale się nią nie znudził i pewnie jeszcze nieraz ją powtórzymy.





Śniadanie Maksa

Ponieważ Maks uwziął się na mnie i chce jeść tylko niezdrowe rzeczy, musiałam znaleźć na niego jakiś sposób. Inaczej szybko trafiłby do szpitala na wszystkie możliwe choroby układu pokarmowego. A tak byliśmy tam tylko raz, co przy jego diecie uważam za sukces.
I tak, jeżeli krzyczy, że chce tosty, którymi obżera się w ogromnych ilościach, to ja produkuję je ze zdrowego pszennego chleba lub mojego własnego z ziarnami. Dodaję w miarę możliwości dobry żółty ser lub drobiową szynkę. Nigdy nie kupowałam paczkowanego chleba tostowego, bo śmiem przypuszczać, że to jeden wielki konserwant. Podobnie z hot-dogami. Muszę wynajdywać dobre bułki (a nie te z paczki) i dobre parówki, a każdy wie, że to nie lada sztuka.
Wiadomo, że byłoby najlepiej gdyby Maks w ogóle zmienił swoje kulinarne upodobania. Ale to mało prawdopodobne. Mam tylko nadzieję, że wcześniej czy później zacznie poszerzać swój jadłospis. Dobrze chociaż, że Brunio ma większą ciekawość jedzenia i smaku. To na pewno zdrowsze!



niedziela, 28 kwietnia 2013

Przepis 18 - chlebek bananowy

Bananowy chlebek Sophie Dahl:
- 4 bardzo dojrzałe banany
- 1 szklanka cukru trzcinowego
- 75 g masła
- 1 jajko
- 1 łyżka ekstraktu waniliowego
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- szczypta soli
- 1 i pół szklanki mąki
W dużej misce rozgniatam banany. Ucieram z masłem, cukrem , jajkiem i ekstraktem z wanilii. Dodaję sodę i sól. Mieszam wszystko z mąką.



Przekładam masę do nasmarowanej masłem formy.



Wstawiam do pieca nagrzanego do 160 stopni z termoobiegiem na godzinę.



Odstawiam do ostygnięcia. Sophie zaleca, aby jeść chlebek posmarowany masłem, ale nam smakuje najbardziej saute'. Co najważniejsze jest wilgotny i świeży przez wiele dni.


Maska i banany

Nigdy po żadnym pozorem nie wyrzucajcie czarnych, starych bananów. Są podobno kraje w których jada się tylko takie banany. Ja dopiero od niedawna znalazłam na nie sposób.




Wcześniej z hukiem lądowały w koszu na śmieci. Teraz czekam, aby nabrały owej barwy, bo tylko z takich udaje się zrobić rewelacyjny chlebek bananowy. Przepis znalazłam w książce kucharskiej mojej ulubionej modelki Sophie Dahl. Ulubionej, bo bardzo ludzkiej, ze wszystkimi słabościami i wadami normalnego człowieka, a nie nabzdyczonych lal, jakich pełno w  świecie mody.
W ogóle polecam jej książki kucharskie, bo zachwycają pięknymi, niekonwencjonalnymi zdjęciami i przepisami, z których mogę zrobić prawie wszystko. No może nie pokuszę się o lody różane i kwiaty cukinii, ale z resztą dam radę!


Chlebek bananowy jest właściwie ciastem i to o doskonałym, delikatnym smaku i lekko wilgotnej konsystencji. Mój mąż był pewien, że Brunio rzuci się na niego. Myślał, że w cieście jest uwielbiany przez Brunia miód. A tu okazało się, że miodu nie ma w nim ani kropli i Brunio kawałek zjadł, ale bez wielkiego entuzjazmu. Pola natomiast to ciasto uwielbia. Szkoda, że jak zwykle Maks się wyłamał i nawet nie spróbował. No, ale to ciężki przypadek i trzeba nad nim długo pracować.



W każdym razie ciasto idealne jako weekendowy deser i robi się je chwilę.


Czasami trzeba dać w plastyce dziecku wolną rękę. Mnie jest ciężko, bo cały czas mam ochotę Bruniowi pomagać i muszę walczyć ze sobą. Wiem, że Brunio samodzielnie nie zrobi jeszcze dzieła sztuki, ale wszystkie niedociągnięcia będą zrekompensowane jego dumą z samodzielności.
W dziecięcej gazetce był konkurs plastyczny na maskę dla jakiegoś tam  "Hero factory" Lego. Konkursu na pewno nie wygramy, ale zabawa była przednia. Brunio narysował, wyciął i pokolorował maskę całkowicie sam. A to ważne, bo działanie plastyczne było długie i dosyć trudne dla pięciolatka. Efekt też go zadowolił, więc sukces podwójny!


Nie wiem co o tym pomyśleliby producenci Lego, ale mnie się podoba!

piątek, 26 kwietnia 2013

Przepis 17 - sałatka z awokado

Sałatek robię całe mnóstwo, ale naprawdę dobrych dressingów znam tylko kilka. Do tej sałatki dodaję jeden z moich ulubionych w wersji tzw podstawowej. Ale najpierw sałatka:
- mix sałat z rukolą
- pomidorki koktajlowe
- cebula
- awokado
- ser typu feta ( ja użyłam ulubionego greckiego serka sałatkowego firmy "Turek", jest dużo delikatniejszy niż prawdziwa feta)
- pieprz
Wszystkie składniki kroję i dodaję do sałaty. Posypuję świeżo zmielonym pieprzem. Polewam zmieszanym sosem:
- oliwa z oliwek 1/3 szkl
- syrop z agawy ( parę łyżeczek)
- ocet jabłkowy ( kilka łyżeczek do smaku)
- łyżeczka musztardy dijon
Ten sos to wersja podstawowa i baza do innych, łączonych np. ze szczypiorkiem lub konfiturą pomarańczową. Polana nim sałatka nabiera niezwykłego smaku, nawet jeżeli jest uboga w dobre warzywa i składniki. Ponadto ocet jabłkowy to, okazało się, samo zdrowie, a szwagier mojego męża dodaje go nawet do omletów.


Sałatka i paluszki

Jeżeli myślicie, że smak sałatki zależy od zawartych w niej składników, to jesteście w błędzie. Moim zdaniem cała tajemnica smaku tkwi w dressingu, czyli sosie do sałatki. Przekonałam się o tym już nieraz, jedząc pyszne warzywa polane wstrętnym sosem, lub zestaw nieszczególnych jarzyn z sosem doskonałym. Ja znam przepis na sos, który doda smaku każdej zieleninie i to na wiele sposobów.
Prawda jest taka, że Brunio sałatek nie tyka, podobnie jak starszaki. Pola ledwo, ledwo przekonała się do sałatki greckiej, skrupulatnie wyciągając z niej cebulę. We wszystkich innych moich sałatkach zawsze znajdzie coś jej zdaniem niezjadliwego. Ale nie przejmuję się tym, bo do sałatek trzeba dorosnąć.
Robię je więc dla siebie i mojego męża , czekając, aż dzieci  kiedyś do nas dołączą. Nam też się coś dobrego od życia należy!




Ta sałatka była pyszna, ale nie skusiła żadnego z moich dzieci. Za to zabawa plastyczna w" paluszki ,"z naszej zaprzyjaźnionej książki, miała aż dwoje zwolenników. Wyjątkowo prosta, a jednocześnie pobudzająca wyobraźnię dziecka. Przy tym łatwa do zorganizowania. Wymaga tylko kartki papieru, farb, wody i ołówka, bądź flamastra. No i oczywiście paluszków, najlepiej własnych.






Odbijamy kolorowe palce ( wcześniej zamoczone w farbie) na kartce papieru. Potem dorysowujemy różne elementy ludzików. Tworzymy postaci wyjątkowe.
Pola i Brunio zrobili własną pracę. Jest niewątpliwie bardziej skomplikowana od mojej! Nie wiem o co dokładnie im " chodziło", ale widziałam, że Brunio bawi się świetnie. I to jest najważniejsze. Zresztą nie o efekt końcowy tu chodzi, ale o radochę w trakcie zabawy.
Wczoraj wylał "miód na moje serce" wołając: zróbmy coś plastycznego!
Muszę jednak popracować więcej nad Maksem. Ze wszystkich zajęć manualnych najbardziej ceni sobie PSP.




        Naprawdę polecam!

środa, 24 kwietnia 2013

Przepis 16 - pancakes

Pancakes:
- 1 szklanka mąki
- 1 szklanka maślanki
- 1 jajko
- 2 czubate łyżki cukru pudru
- 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 2 łyżki oleju
- szczypta soli
Miksuję wszystkie składniki. Masa musi mieć konsystencję gęstej śmietany. Można dosypać trochę mąki "na oko" albo dodać maślanki. Smażę na rozgrzanej patelni z minimalną ilością oleju. Polewam na talerzu dowolnym syropem.


Brunio jest ciekawy świata, ale na nowe jedzenie czasami trudno go namówić. Maks stwierdził, że Brunio jest "trąba", bo nowe naleśniki są pyszne, a on nie chce nawet spróbować.
Po dłuższych dywagacjach daliśmy sobie spokój i wtedy właśnie Brunio zapragnął skosztować pancakesów!
Z dużą niepewnością ugryzł kawałek i stwierdził: " no może być".

Strachy

Zawsze wiedziałam, że Brunio ma specyficzne poczucie humoru. Często wybucha śmiechem w momencie, gdy inne dzieci się nie śmieją. Uwielbia opowiadać śmieszne fragmenty bajek, które trudno zrozumieć. Zauważa u rówieśników zabawny  wygląd  lub zachowanie. Oczekuje przy tym aprobaty i zrozumienia. Naśladuje też często swojego starszego brata, który obok taty, pozostaje niepodważalnym  autorytetem, niestety.
Dlatego niespecjalnie zdziwiło mnie jego zapotrzebowanie na wiszące w pokoju, przy łóżku "strachy". Trochę to nie na nie pora, bo nie mamy Halloween. Ale Brunio z niezwykłą determinacją nalegał na pająki i trupią czaszkę.
W zasadzie cała robotę odwaliła Pola. Przy tej zabawie plastycznej ewidentnie trzeba maluchowi pomóc.
Chyba, że kształt będzie łatwiejszy do wycięcia. Potem pozostaje już tylko doklejenie ewentualnych nóżek, czułków i żyłki.







Zabawa prosta i banalna, a dająca wiele radości. Zauważyłam, że Brunio codziennie po wstaniu z łóżka trąca rączką "strachy",  aby się kiwały.
Mogą to być inne wzory. Fajnie wyglądałyby w pokoju dziewczynki wiszące, kolorowe kwiatki lub zwierzątka. No, ale to kwestia gustu!




Coś na wiosnę zostałam owładnięta  manią makaronów. Niedobrze, bo nie chcę, aby nam urosły brzuchy. Szczególnie dla mnie nie byłoby to wskazane. Dlatego dla odmiany zrobiłam amerykańskie naleśniki, czyli "pancakes". Na pewno to danie niepozbawione kalorii, ale jakieś "inne". Dzieci podchodziły do nich nieufnie, ale okazało się, że to pychota. Moja siostra Zuza, która jadała oryginały w Stanach, nie wierzyła, że umiem zrobić takie same. A ponieważ to prościzna, udało się!


Najlepiej smakują polane syropem klonowym. Jeżeli go nie mamy wystarczy syrop z agawy lub każdy inny!

czwartek, 18 kwietnia 2013

Przepis 15 - krupnik ryżowy

Gotuje się tą zupę, jak normalny rosół.
- włoszczyzna
- mięso na rosół ( ja daję skrzydełka lub nóżki kurczaka, ale można też wrzucić wołowinę, tylko wtedy rosół jest tłustszy)
- przyprawy: sól morska, ziele angielskie, liść laurowy, vegeta, pieprz
- zielona pietruszka
Zagotowuję mięso. Zbieram  tzw" burzyny". Wrzucam obrane: pietruszkę, seler, startą marchew, kilka gałązek zielonej pietruszki i por. Czasami kilka liści kapusty, gdy ją mam. I oczywiście przyprawy do smaku. Podgotowuję. Na koniec wrzucam ryż. Ja daję około 6 łyżek na średniej wielkości garnek, tak aby zupa nie była zbyt gęsta, ani za rzadka. Gotuję do momentu, aż mięso i ryż będą miękkie. Smak tego rosołku zależy w dużej mierze od ilości warzyw, jakie wrzuciliśmy do garnka. Im ich więcej, tym rosół będzie bardziej esencjonalny. Na koniec posypuję zieloną pietruszką. Nie wiem, jak Pola to robi, ale zawsze całą zostawia na talerzu.




Zupa spełnia swoją rolę, gdy dzieci są chore i nie tylko. Przy tym jest łagodna, sycąca i ma delikatny smak!

Nie przeszkadzać!

Moje starsze dzieci nienawidzą, jeżeli wchodzą sobie nawzajem do pokoi. Wytresowały się same. Pola musi pukać do drzwi, jeżeli chce wejść do pokoju Maksa, a on do niej. Wiem, że Brunio ich we wszystkim naśladuje. Najczęściej niestety podłapuje te niefajne zachowania. Ale w tym przypadku nie pozostał obojętny na własność prywatną i zażądał zrobienia zawieszki do drzwi własnego pokoju.
Sprawa była prosta. Przy pomocy zaprzyjaźnionej książki pełnej wzorów i pomysłów plastycznych zrobiliśmy potwora z napisem "Nie przeszkadzać". Jestem tylko ciekawa czy starszaki będą go respektować?








Potwór wyszedł, jak wyszedł. Była to wspólna praca moja i Brunia, a więc są pewne niedociągnięcia. Zielone kropki nie są do końca kropkami. Wiedząc jednak, że Brunio musi brać czynny udział w naszych zabawach plastycznych, nie tylko po to, by ćwiczyć ręce, ale także by być dumnym ze wspólnej pracy, dałam sobie spokój z perfekcjonizmem.

Ważne, że potwór spełnia swoją funkcję!



Nie mam możliwości karmienia moich dzieci rosołem, gdy są chore, bo wszystkie solidarnie go nie lubią. Biorę ich wtedy na sposób i robię rosołek ryżowy, który jakimś cudem "wchodzi". Zupa tak samo zdrowa jak normalny rosół, a może bardziej bo z ryżem, a nie z makaronem. A wiec mniej morderczych węglowodanów.



Chory Brunio grymasił, ale wizja niezdrowego deseru poprawiła mu humor. Jakie cuda może zdziałać dobre ciasteczko? Grunt, że Brunio  zupę zjadł!

wtorek, 16 kwietnia 2013

Przepis 14 - spaghetti

Nazwałam to danie spaghetti a'la Italia. Prawdziwej nazwy nie znam. Może ktoś ją zna?
- makaron spaghetti
- 3 ząbki czosnku
- papryczka chili
- oliwa z oliwek
- zielona pietruszka
- sól morska
- świeżo mielony pieprz ( ja używam kolorowego)
- starty parmezan
Na oliwie podsmażam przez chwilę drobno pokrojony czosnek. Dodaję również drobno pokrojoną papryczkę chili, bez pestek. Wrzucam ugotowany al dente makaron. Doprawiam solą i pieprzem. Na talerzu obficie posypuję parmezanem i zieloną pietruszką, mieszam. Gotowe. Pycha!
Uwielbiam takie dania, które robi się 10 minut, a smak dorównuje daniom ekskluzywnym. Chyba tylko Włosi potrafią zrobić "ambrozję" z niczego. Trochę szkoda tylko, że Brunio nie docenił tego smaku. Może do niego dorośnie?




                                                                Smacznego!

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Kataklizm

Mam w domu kataklizm. Zepsuła się zmywarka. Naprawdę wolałabym aby zepsuł się telewizor, albo komputer. No nie, tu już trochę przesadziłam. Ale zmywarka to moja podpora. Ona jedyna jest moim sprzymierzeńcem w walce z walającymi się brudnymi talerzami. Chciało mi się płakać. Na dodatek uzmysłowiłam sobie, że ma 12 lat i jej czas się po prostu skończył. Teraz czeka mnie mierzenie i wybieranie nowej, a AGD nie znoszę.  Może jednak ktoś ją naprawi?
Ze zmartwienia nie chciało mi się nic "wielkiego" gotować. Wybrałam znowu spaghetti. Ale tym razem super proste i szybkie. Mój mąż twierdzi, że to najlepsze danie jakie jadł we Włoszech, a ja je robię prawie identyczne. Nawet nie wiem jak się nazywa, ale smakuje wyśmienicie.




Okazało się, że Brunio ma na ten temat zgoła inne zdanie. Znowu wsunął same kluski. Zgroza! Ale naprawdę próbowałam. Może udzieliła mu się moja rozpacz z powodu zmywarki?
 Pola uznała, że smaczne, ale zauważyłam, że wybiera czosnek, aby go przypadkiem nie zjeść. Na Maksa machnęłam ręką, nawet nie spojrzał i wrąbał kurczaka.
Później musiałam zmywać sama. Szybko mi się odechciało wszystkiego. Dlatego dla Brunia pozostało już normalne rysowanie. Musiałam go jakoś zachęcić, więc rzuciłam hasło "star wars" i "ninja". Złapał przynętę.
Jodę narysowaliśmy oboje. Wydaje mi się, że Brunio lepiej.





Z "ninją" dałam sobie spokój! Za duża konkurencja.






sobota, 13 kwietnia 2013

Przepis 13 - spaghetti putanesca

To spaghetti jest delikatne i pyszne. Sądzę, że Brunio  nie przekona się do anchois, ale sos pomidorowy lubi, jak większość dzieci. Żal mi trochę, że nie mogę wrzucić moim dzieciom do talerza zielonej pietruszki- samo zdrowie. Ale pamiętam, że jako dziecko też nie lubiłam zieleniny.
Przepis:
- makaron penne ( dowolna ilość)
- około 500 ml sosu pomidorowego
- oliwki bez pestek
- 6-7 filetów anchois
- oliwa z oliwek
- 2-3 ząbki czosnku
- szczypta papryki chili
- sól morska
- pieprz świeżo zmielony
- zielona pietruszka
- opcjonalnie kapary ( ja nie daję, bo u mnie w domu jem je tylko sama)
W rondelku podgrzewam parę łyżek oliwy z czosnkiem i papryką. Dodaję anchois i rozgniatam widelcem . Wrzucam pokrojone oliwki ( i opcjonalnie kapary). Duszę minutę i wlewam sos pomidorowy. Doprawiam solą i pieprzem. Gotuję około 10 minut. Gotuję też w tym czasie penne. Nakładam sos na makaron na talerzu i obficie posypuję pietruszką. Rewelacja!



Ladacznica i kapelusz

Jemy dużo rodzajów spaghetti. Mimo wszystko staram się i tak wprowadzać do rodzinnego jadłospisu coś nowego. Jadłam tę pastę lata temu i wydawało mi się, że to sos bardziej dla dorosłych. Że rzadko się zdarza, aby dzieci lubiły fileciki  anchois, nieodłączny element pasty "puttanesca". Puttanesca czyli ladacznica, prostytutka, nieprawdaż, że nazwa urocza? Któż nie chciałby spróbować? No może nie bardzo nadaje się  dla pięciolatka, ale nie musimy tłumaczyć mu wszystkiego.
Puttanescę polubiła najbardziej Pola. Szkoda tylko, że nie chce jej jeść z zieloną pietruszką, którą powinna być solidnie posypana. To zaostrza jej smak. Nie sądziłam, że Brunio nawet nie spróbuje. Szlag! Człowiek stoi przy garach, a dziecko je suche kluchy.





Z zabawy plastycznej dzieci wybrały robienie kapeluszy. Udały się im dwa. Banalnie prosty czarny, piracki i trochę bardziej skomplikowany niebieski, a' la  Robin Hood z lat dwudziestych poprzedniego stulecia.
Dobry pomysł, szczególnie na bal karnawałowy (może za rok?), albo na jakieś szkolne przedstawienie.  Szkoda, że Brunio  nie ma na razie żadnej roli, a  Maks ma być "groszkiem". Tutaj raczej kapelusz będzie zbędny.









Zabawa przednia, głównie dla biegającego po domu w kapeluszu Brunia. Może mogłam go zaszantażować, że bez "puttanesci" nie będzie zabawy? To pytanie skierowane do mojego męża ,na pewno wywołałoby salwę śmiechu.