Od niecałego roku piekę chleb. Od razu uprzedzam, że trzeba mieć zakwas. Moją dobrą duszą była przyjaciółka Agnieszka (dzięki Sobczaku), której zakwas dała z kolei jej koleżanka i tak to się toczy. Już raz otrzymany podtrzymujemy piekąc chleb przynajmniej raz w tygodniu. Wiem, że zakwas można też zrobić, ale moje próby spełzły na niczym, bo zakwas się zwyczajnie zawsze zepsuł. Może dlatego, że robiłam na soku jabłkowym, chyba najtrudniejszy. O dziwo największym fanem mojego chleba jest Maks.
Chleb jest zdrowy, niezwykle smaczny, świeży przez tydzień i jest alternatywą dla pieczywa kupnego.
Ja robię go z mąki pszennej, ale pełnoziarnistej, wiec wygląda jak chleb razowy lub żytni i podobnie smakuje.
Mając wspomnienia z przedszkola waldorfskiego moich starszych dzieci, pierwsze kromki posmarowałam masłem i dałam dzieciom sól ziołową, aby sobie same posypały chleb.
Do teraz jedzą go właśnie tak najchętniej. Maks podgrzewa go nawet w tosterze, co ja uważam za profanację, ale jemu najbardziej smakuje na ciepło.
Pola chętnie bierze go do szkoły, jako drugie śniadanie. Maks nie jest w stanie wytrzymać, gdy go piekę i muszę walczyć z nim przez godzinę po wyjęciu z pieca, aby chleb wystygł. Dzieci mówią, że Brunio jeszcze do niego nie dojrzał, bo rzeczywiście po wstępnych oględzinach, ledwo spróbował.
Mam jednak nadzieję, że któregoś dnia znudzą ma się bułki i zacznie jeść mój chleb.
Na deser zrobiliśmy zadanie plastyczne dla chłopaków. Pomysł z "zaprzyjaźnionej" książki. Nawet tata i moja siostra Zuza wciągnęli się do zabawy. Narysowali i wycięli dwa roboty i twarz faceta w kapeluszu. Po zgięciu w odpowiednich miejscach, roboty zmieniały się w auta, a facet w batmana. Byłam bardzo dumna z Maksa, bo to on był pomysłodawcą tej zabawy.
Zuza stwierdziła, że Brunio zamiast rysować i wycinać, woli biegać z autami po domu, mrucząc "brum brum". Mam nadzieję, że się nie cofa do wieku dwulatka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz