piątek, 22 marca 2013

Warzywa

Łapię się wszystkich możliwych sposobów, aby moje dzieci jadły warzywa, ale skoro ja ze wszystkich sałatek na świecie zapewne wybiorę schabowego, trudno się dziwić, że one mają genetyczno-warzywny wstręt. Najgorzej jest z Maksem, który jak na osobę, której pierwowzór zagrał  Nicholson w "Lepiej być nie może" z całym dorobkiem natręctw, jada nieliczne jarzyny i to tylko w kolorze zielonym. Patrz groszek, brokuły ,ogórek i to tyle. Zrobiłam ostatnio danie ryzykowne, w postaci pieczonego miksu warzyw z serem feta. Nie powiem, że odniosłam jedzeniowy sukces, ale sprowokowałam fajna zabawę plastyczną.



Pola rozlała z Bruniem trochę różnych kolorów farby na kartce i rurkami dmuchali w nią robiąc kleksiki. Oczywiście więcej było śmiechu, niż walorów artystycznych, ale ta barwna zabawa ze względu na swój chaos pasowała do mojego dania. No więc warzyw spróbowali. A to zawsze coś!





Widziałam, że Brunio nie pała zachwytem, jak i jego starsze rodzeństwo, ale robił dobrą minę do złej gry!



                                                                      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz