poniedziałek, 13 maja 2013

Malowanki w urodziny

Zdobyłam zupełnie niechcący świetną książkę z różnymi technikami plastycznymi. Książka wydana w 1973 roku przeraża moje dzieci smutnymi, czarno-białymi ilustracjami. Ale kto wtedy drukował piękne, kolorowe ilustracje? Zresztą nie o zdjęcia tu chodzi, ale o treść. A jest to niezwykła skarbnica wiedzy o plastyce. Wszystkie wtedy znane techniki plastyczne. Te trudne i te banalnie proste. Także te, które sama jak byłam dzieckiem praktykowałam, a o których dawno już zapomniałam. Stąd wziął się pomysł, aby na Maksa urodziny zrobić coś fajnego.Nie sądziłam, że Brunio od razu się zainteresuje. Ale na pierwszy ogień poszło malowanie wodą i farbami. I to w tej kolejności. Gdy Bruń zobaczył pierwsze efekty, to nie mógł nie spróbować.






Najpierw zamalowaliśmy suchą, białą kartkę wodą, a potem na mokrej malowaliśmy pędzlami umoczonymi w farbkach. Efekty przeszły Brunia oczekiwania i zabawa bardzo mu się podobała. Dołączyła do nas Pola, a Maks obiecał, że też spróbuje. Ale korzystając z tego, że były jego urodziny i czekał z utęsknieniem na swoje ulubione ciasto, obietnica nie została zrealizowana. Muszę go bardziej pilnować.


Pola namalowała podwodny świat, a ja z Bruniem cokolwiek.

Gdy obrazki wyschły, mogliśmy na nich rysować czarnym cienkopisem. Widziałam, że Brunio zachwycił się kwiatkami i bardzo poważnie potraktował rysunek bratków.




Ta zabawa daje duże pole do popisu, jeżeli chodzi o dziecięcą wyobraźnię. Tu nie trzeba dużej staranności, a malunki robią się trochę same i przypadkowe.
Można  potem rysować na nich fajne wzorki!


Na deser tym razem było ulubione ciasto Maksa. Nie chciał urodzinowego tortu, tylko właśnie ciasto! 
Zrobiłam całą blachę ciasta "3 bit", zastanawiając się, czy damy radę go zjeść?
Ale przy pomocy sąsiadów i mojej siostry Zuzy "poszło" od razu pół blachy. Maks się odgrażał, że spokojnie dałby radę sam!






Ciasto nie wyglądało elegancko i na dodatek odwrotnie wsadziłam w nie świeczki, co wywołało niezwykłą radość mojej rodziny. Nie ma to, jak pośmiać się z mamy! Ale co tam, my nie cukiernia. Dopóki smak jest idealny, dopóty pewne niedociągnięcia  akceptowalne!
Wiedziałam,  że Brunio zje tylko jeden kawałek. Taka dawka słodkości mu wystarcza, a w przeciwieństwie do wielu dzieci potrafi sam sobie powiedzieć "basta"!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz