Zapiekana cykoria:
- cykoria ( ja zrobiłam 9szt )
- śmietana 30%
- oliwa
- orzechy włoskie
- ser pleśniowy
- czosnek
- sól i pieprz
Umytą cykorię wyłożyłam na polaną oliwą blachę. Polałam śmietaną, posypałam wyciśniętym czosnkiem, rozdrobnionym serem pleśniowym i orzechami. Posypałam solą i pieprzem. Można trochę polać sokiem z cytryny. Przykryłam blachę folią aluminiową. Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 175 stopni z termoobiegiem.
Po niecałej godzinie cykoria jest gotowa. Najbardziej smakuje mi sama, ale można stosować ją jako jarzynkę, czyli dodatek do mięs.
Danie bardzo proste, niewymagające niezwykłych zdolności kulinarnych a jednocześnie nietypowe. Można nim zabłysnąć na rodzinnej imprezie.
piątek, 24 maja 2013
czwartek, 23 maja 2013
Rakieta
Brunio koniecznie chciał zrobić rakietę kosmiczną. Na szczęście zajęła się tym Pola. Wycięła i pokleiła taśmą klejącą dziwoląga, którego największym atutem jest przyczepiony astronauta. Nie wiem jakim sposobem ma twarz Meridy Walecznej, ale chyba nic innego nie było pod ręką. Brunio szczęśliwy biegał z nią po domu. Szczególnie się do tej pracy plastycznej nie przyłożył, ale potem frajdę miał wielką.
Dodatek obiadowy był w postaci zapiekanych cykorii. To przepis mojej przyjaciółki Asi, która ma niezwykły talent kulinarny i równie niezwykłą, kuchenną łatwość w pichceniu dobrych rzeczy. Od razu szczerze przyznaję, że Brunio dania nawet nie spróbował. Podobnie starszaki. Najwyraźniej zniechęciła ich sama cykoria, która nie jest warzywem łatwym i przyjemnym. Ale warto się do niej przekonać, bo to doskonały dodatek do obiadowych mięs.
Dodatek obiadowy był w postaci zapiekanych cykorii. To przepis mojej przyjaciółki Asi, która ma niezwykły talent kulinarny i równie niezwykłą, kuchenną łatwość w pichceniu dobrych rzeczy. Od razu szczerze przyznaję, że Brunio dania nawet nie spróbował. Podobnie starszaki. Najwyraźniej zniechęciła ich sama cykoria, która nie jest warzywem łatwym i przyjemnym. Ale warto się do niej przekonać, bo to doskonały dodatek do obiadowych mięs.
wtorek, 21 maja 2013
Przepis 24 - nadziewana papryka
Nadziewane papryki. Ilość składników zależy oczywiście od tego, ile chcemy mieć papryki na obiad. Ja zrobiłam osiem sztuk.
- świeże papryki 8 szt
- paczka mięsa mielonego ( miałam szynkę wieprzową)
- 2 i pół woreczka ugotowanego ryżu
- 3 cebule
- zielona pietruszka
- koperek
- sól i pieprz
- olej
Papryki umyłam i wycięłam ze środka pestki.
Następnie zrobiłam farsz. Wymieszałam ryż ( ugotowany) z surowym mięsem, podsmażoną na maśle cebulą, pokrojoną wcześniej w kostkę. Dodałam zieloną pietruszkę, koperek, sól i pieprz.
Napełniłam farszem papryki. Wstawiłam na oliwę do dużego rondla do góry nogami, aby zapiec farsz.
Po paru minutach podlałam trochę wodą. Przewróciłam papryki na bok i dusiłam około godziny pod przykryciem, aby papryki były miękkie. Trzeba pilnować, aby się nie przypaliły i często podlewać odrobiną wody.
Świetnie smakują z domowym sosem pomidorowym ( jak do gołąbków), ale też ze zwykłym ketchupem.
- świeże papryki 8 szt
- paczka mięsa mielonego ( miałam szynkę wieprzową)
- 2 i pół woreczka ugotowanego ryżu
- 3 cebule
- zielona pietruszka
- koperek
- sól i pieprz
- olej
Papryki umyłam i wycięłam ze środka pestki.
Następnie zrobiłam farsz. Wymieszałam ryż ( ugotowany) z surowym mięsem, podsmażoną na maśle cebulą, pokrojoną wcześniej w kostkę. Dodałam zieloną pietruszkę, koperek, sól i pieprz.
Napełniłam farszem papryki. Wstawiłam na oliwę do dużego rondla do góry nogami, aby zapiec farsz.
Po paru minutach podlałam trochę wodą. Przewróciłam papryki na bok i dusiłam około godziny pod przykryciem, aby papryki były miękkie. Trzeba pilnować, aby się nie przypaliły i często podlewać odrobiną wody.
Świetnie smakują z domowym sosem pomidorowym ( jak do gołąbków), ale też ze zwykłym ketchupem.
Rysunki z papryką w tle
Wiem, że Brunio nie jest typem dziecka, które nie wypuszcza z rąk kredki lub pędzelka. Dużo bardziej woli zabawki i to, jak twierdzi "chłopackie". Ja w jego wieku godzinami potrafiłam rysować lub malować i nigdy mnie to nie nudziło. Czasami zachęcam go do jakiejś pracy plastycznej włączając w nią ulubioną zabawkę. Tym sposobem powstają rysunki czołgów, robotów lub ostatnio śmieciaków. Ważne, że Brunio w ogóle chce rysować. Pomocne bywa też przedszkole, z którego Brunio przynosi swe "arcydziełka", ustawia w kuchni i cała rodzina musi podziwiać.
śmieciak
robot
auto przewożące zwierzęta
czołg
Zabawki mogę być dobrym pretekstem do rysowania. Gdy proszę o jakiś rysunek, widzę, że Brunio sam nie ma na niego pomysłu i też ochoty. Gdy jednak proponuję by narysował swoją ulubioną zabawkę, nigdy nie odmawia.
Niedawno zrobiłam na obiad zapomniane przeze mnie danie. Mianowicie papryki nadziewane. Lubię je bardzo, a gotuję rzadko, bo moje dzieci nie lubią papryki. Tym razem postanowiłam ich namówić na zjedzenie chociaż farszu.
Babcia dorobiła pyszny sos pomidorowy. Danie podobne do gołąbków, ale połowę mniej roboty!
śmieciak
robot
auto przewożące zwierzęta
czołg
Zabawki mogę być dobrym pretekstem do rysowania. Gdy proszę o jakiś rysunek, widzę, że Brunio sam nie ma na niego pomysłu i też ochoty. Gdy jednak proponuję by narysował swoją ulubioną zabawkę, nigdy nie odmawia.
Niedawno zrobiłam na obiad zapomniane przeze mnie danie. Mianowicie papryki nadziewane. Lubię je bardzo, a gotuję rzadko, bo moje dzieci nie lubią papryki. Tym razem postanowiłam ich namówić na zjedzenie chociaż farszu.
Babcia dorobiła pyszny sos pomidorowy. Danie podobne do gołąbków, ale połowę mniej roboty!
niedziela, 19 maja 2013
Przepis 23 - pizza
Domowa pizza smakuje dużo lepiej, niż kupna. Chociażby z tego powodu, że mogę dodać do niej co chcę, a nie co oferują w menu. Dla moich dzieci robię wersję dosyć ubogą. Taką lubią. Dla siebie wersję na "bogato", z pieczarkami, cebulą, boczkiem, szynką i rukolą.
Ciasto:
- 600 g mąki pszennej
- 40 g drożdży
- 4 łyżki oliwy i trochę do posmarowania blachy
- półtorej szklanki ciepłej wody
- 2 łyżeczki cukru
- 1 łyżeczka soli
Rozpuszczam drożdże i cukier w połowie wody. Czekam parę minut, aż wyrosną. Wlewam do mąki, dodając też pozostałą ciepłą wodę i oliwę. Mieszam , dodaję sól i zagniatam. Wykładam ciasto na stolnicę i wyrabiam, aż będzie gładkie i elastyczne. Około 10 minut.Wstawiam do miski, przykrywam ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce na około 40 minut. Gdy wyrośnie rozkładam na wysmarowanej oliwą blasze. Można podzielić na kilka części i porobić mniejsze pizze.
Zdradzę Wam sekret. Jeżeli macie w pobliżu sklep "Carrefour", dajcie sobie spokój z robieniem ciasta. Na hali kupicie doskonałe ciasto na pizzę, robione w ichniej piekarni za jedyne 90 groszy. Codziennie jest świeże.
Dodatki:
- ketchup i trochę przecieru pomidorowego
- salami
- ser żółty
- mozzarella
- sól, pieprz, oregano
Na rozłożone ciasto nakładam ketchup rozmieszany z przecierem pomidorowym. Na wierzch kładę salami, solę i pieprzę, posypuję startym serem żółtym i startą mozzarellą. Na wierzch dodaję oregano. Piekę w piekarniku nagrzanym do 170 stopni przez około 20- 25 minut. Trzeba uważać, aby ciasto się nie przypaliło, a ser dobrze rozpuścił.
Ciasto:
- 600 g mąki pszennej
- 40 g drożdży
- 4 łyżki oliwy i trochę do posmarowania blachy
- półtorej szklanki ciepłej wody
- 2 łyżeczki cukru
- 1 łyżeczka soli
Rozpuszczam drożdże i cukier w połowie wody. Czekam parę minut, aż wyrosną. Wlewam do mąki, dodając też pozostałą ciepłą wodę i oliwę. Mieszam , dodaję sól i zagniatam. Wykładam ciasto na stolnicę i wyrabiam, aż będzie gładkie i elastyczne. Około 10 minut.Wstawiam do miski, przykrywam ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce na około 40 minut. Gdy wyrośnie rozkładam na wysmarowanej oliwą blasze. Można podzielić na kilka części i porobić mniejsze pizze.
Zdradzę Wam sekret. Jeżeli macie w pobliżu sklep "Carrefour", dajcie sobie spokój z robieniem ciasta. Na hali kupicie doskonałe ciasto na pizzę, robione w ichniej piekarni za jedyne 90 groszy. Codziennie jest świeże.
Dodatki:
- ketchup i trochę przecieru pomidorowego
- salami
- ser żółty
- mozzarella
- sól, pieprz, oregano
Na rozłożone ciasto nakładam ketchup rozmieszany z przecierem pomidorowym. Na wierzch kładę salami, solę i pieprzę, posypuję startym serem żółtym i startą mozzarellą. Na wierzch dodaję oregano. Piekę w piekarniku nagrzanym do 170 stopni przez około 20- 25 minut. Trzeba uważać, aby ciasto się nie przypaliło, a ser dobrze rozpuścił.
Ludowe wzorki
Brunio był pierwszy raz na wycieczce autokarowej z przedszkolem. Pojechali do gospodarstwa agroturystycznego, oglądać zwierzątka i robić wycinanki. Nie mam pojęcia czy to wycinanki kujawskie, mazowieckie czy inne? Nie znam się na tym. Myślę, że Brunio zupełnie się tym nie przejmował. Nieważne skąd pochodziły wzory i jaką część kraju reprezentowała wycinanka ludowa? Ważne, że można było samemu ją naklejać i zawieść mamie w prezencie.
Przyjechała w małym Bruniowym plecaczku, wymiętolona do granic możliwości. Ale piękna i jedyna w swoim rodzaju. Zdobi teraz moją kuchnię.
W podziękowaniu zrobiłam Bruniowi domową pizzę. Taką wszystkie moje dzieci lubią najbardziej. Tylko Pola i Brunio z salami, a Maks wersję bez!
Przyjechała w małym Bruniowym plecaczku, wymiętolona do granic możliwości. Ale piękna i jedyna w swoim rodzaju. Zdobi teraz moją kuchnię.
W podziękowaniu zrobiłam Bruniowi domową pizzę. Taką wszystkie moje dzieci lubią najbardziej. Tylko Pola i Brunio z salami, a Maks wersję bez!
środa, 15 maja 2013
Przepis 22 rosół z lanymi kluskami
Rosół z lanymi kluskami. Przepisu na rosół nie będę podawać, bo wiadomo, że każdy ma swój ulubiony. Lane kluski natomiast to prościzna:
- jajko
- 3 łyżeczki mąki pszennej
W kubku mieszam łyżeczką jajko z mąką na gładką masę. W rondelku zagotowuję część rosołu. Na gorący płyn leję ciasto łyżeczką. Powstają "esy- floresy", które zagotowują się w rosole na cienkie kluseczki. Wykładam na miskę, dolewam rosołu i posypuję zieloną pietruszką.
Wiedziałam, że Brunio będzie bronił się przed zupą, ale gdy spróbował, okazało się, że jest bardzo dobra.
- jajko
- 3 łyżeczki mąki pszennej
W kubku mieszam łyżeczką jajko z mąką na gładką masę. W rondelku zagotowuję część rosołu. Na gorący płyn leję ciasto łyżeczką. Powstają "esy- floresy", które zagotowują się w rosole na cienkie kluseczki. Wykładam na miskę, dolewam rosołu i posypuję zieloną pietruszką.
Wiedziałam, że Brunio będzie bronił się przed zupą, ale gdy spróbował, okazało się, że jest bardzo dobra.
Niepokoje
Mam troje dzieci i wieczne poczucie winy. Ciągle czegoś robię za dużo albo za mało. Za dużo krzyczę, za mało bawię klockami. Za dużo czytam, za mało gram. Za dużo pastwię nad odrabianiem lekcji, za mało jeżdżę na basen. Itd. Jak uciec od wiecznego poczucia niespełnienia i krzywdy? Mojego i dzieci. Gdzie znaleźć równowagę pomiędzy własnymi potrzebami, a potrzebami dzieci? Albo jestem zła, że daję za mało, albo za dużo. Czy ta równowaga w ogóle istnieje?
Są momenty, w których realizujemy się wspólnie. Rzadkie i krótkie, ale jednak są. Wczoraj miałam taki moment, gdy Brunio zajął się tym, czym ja. Oboje robiliśmy kolejne wycinanki z ulubionej książki. Ja na zamówienie Brunia lwa, a on człowieka. Widziałam, że Brunio jest bardzo skupiony i zadowolony. Oboje mieliśmy to samo zajęcie i poczucie spełnienia. Ja trochę na wyrost. Ale dobre i to!
W lwie trzeba zrobić małe nacięcia na uszy i grzywę. Nie widać ich na zdjęciach.
Do człowieka Brunio dorobił dziwny pasek. Myślałam, że Brunio wyciął szlaczek lub trawkę, ale okazało się, że to potwór z wieloma oczami. Niech będzie!
Na obiad zrobiłam rosół. Nic wielkiego. Ale mój rosół był z kluskami lanymi. Takimi, jakie gotowała mi, gdy byłam dzieckiem, babcia Jadzia. Jeżeli dziecko nie lubi rosołu, to z kluskami lanymi zje go na pewno.
Są momenty, w których realizujemy się wspólnie. Rzadkie i krótkie, ale jednak są. Wczoraj miałam taki moment, gdy Brunio zajął się tym, czym ja. Oboje robiliśmy kolejne wycinanki z ulubionej książki. Ja na zamówienie Brunia lwa, a on człowieka. Widziałam, że Brunio jest bardzo skupiony i zadowolony. Oboje mieliśmy to samo zajęcie i poczucie spełnienia. Ja trochę na wyrost. Ale dobre i to!
W lwie trzeba zrobić małe nacięcia na uszy i grzywę. Nie widać ich na zdjęciach.
Do człowieka Brunio dorobił dziwny pasek. Myślałam, że Brunio wyciął szlaczek lub trawkę, ale okazało się, że to potwór z wieloma oczami. Niech będzie!
Na obiad zrobiłam rosół. Nic wielkiego. Ale mój rosół był z kluskami lanymi. Takimi, jakie gotowała mi, gdy byłam dzieckiem, babcia Jadzia. Jeżeli dziecko nie lubi rosołu, to z kluskami lanymi zje go na pewno.
wtorek, 14 maja 2013
Przepis 21 - ciasto 3-bit
Wypróbowałam trzy przepisy na ciasto "3 bit" i zdecydowanie najlepszy jest na blogu: mojewypieki.com. Mogłabym go przepisać, ale najlepiej chyba zajrzeć do źródła. W ogóle blog super, będący prawdziwą skarbnicą wiedzy kulinarnej. Mnie zachwycają wszystkie przepisy, a wypróbowuję tylko niektóre, bo zwyczajnie na wszystkie nie mam czasu.
poniedziałek, 13 maja 2013
Malowanki w urodziny
Zdobyłam zupełnie niechcący świetną książkę z różnymi technikami plastycznymi. Książka wydana w 1973 roku przeraża moje dzieci smutnymi, czarno-białymi ilustracjami. Ale kto wtedy drukował piękne, kolorowe ilustracje? Zresztą nie o zdjęcia tu chodzi, ale o treść. A jest to niezwykła skarbnica wiedzy o plastyce. Wszystkie wtedy znane techniki plastyczne. Te trudne i te banalnie proste. Także te, które sama jak byłam dzieckiem praktykowałam, a o których dawno już zapomniałam. Stąd wziął się pomysł, aby na Maksa urodziny zrobić coś fajnego.Nie sądziłam, że Brunio od razu się zainteresuje. Ale na pierwszy ogień poszło malowanie wodą i farbami. I to w tej kolejności. Gdy Bruń zobaczył pierwsze efekty, to nie mógł nie spróbować.
Najpierw zamalowaliśmy suchą, białą kartkę wodą, a potem na mokrej malowaliśmy pędzlami umoczonymi w farbkach. Efekty przeszły Brunia oczekiwania i zabawa bardzo mu się podobała. Dołączyła do nas Pola, a Maks obiecał, że też spróbuje. Ale korzystając z tego, że były jego urodziny i czekał z utęsknieniem na swoje ulubione ciasto, obietnica nie została zrealizowana. Muszę go bardziej pilnować.
Pola namalowała podwodny świat, a ja z Bruniem cokolwiek.
Gdy obrazki wyschły, mogliśmy na nich rysować czarnym cienkopisem. Widziałam, że Brunio zachwycił się kwiatkami i bardzo poważnie potraktował rysunek bratków.
Najpierw zamalowaliśmy suchą, białą kartkę wodą, a potem na mokrej malowaliśmy pędzlami umoczonymi w farbkach. Efekty przeszły Brunia oczekiwania i zabawa bardzo mu się podobała. Dołączyła do nas Pola, a Maks obiecał, że też spróbuje. Ale korzystając z tego, że były jego urodziny i czekał z utęsknieniem na swoje ulubione ciasto, obietnica nie została zrealizowana. Muszę go bardziej pilnować.
Pola namalowała podwodny świat, a ja z Bruniem cokolwiek.
Gdy obrazki wyschły, mogliśmy na nich rysować czarnym cienkopisem. Widziałam, że Brunio zachwycił się kwiatkami i bardzo poważnie potraktował rysunek bratków.
Ta zabawa daje duże pole do popisu, jeżeli chodzi o dziecięcą wyobraźnię. Tu nie trzeba dużej staranności, a malunki robią się trochę same i przypadkowe.
Można potem rysować na nich fajne wzorki!
Na deser tym razem było ulubione ciasto Maksa. Nie chciał urodzinowego tortu, tylko właśnie ciasto!
Zrobiłam całą blachę ciasta "3 bit", zastanawiając się, czy damy radę go zjeść?
Ale przy pomocy sąsiadów i mojej siostry Zuzy "poszło" od razu pół blachy. Maks się odgrażał, że spokojnie dałby radę sam!
Ciasto nie wyglądało elegancko i na dodatek odwrotnie wsadziłam w nie świeczki, co wywołało niezwykłą radość mojej rodziny. Nie ma to, jak pośmiać się z mamy! Ale co tam, my nie cukiernia. Dopóki smak jest idealny, dopóty pewne niedociągnięcia akceptowalne!
Wiedziałam, że Brunio zje tylko jeden kawałek. Taka dawka słodkości mu wystarcza, a w przeciwieństwie do wielu dzieci potrafi sam sobie powiedzieć "basta"!
czwartek, 9 maja 2013
Przepis 20 - nuggetsy
Domowe nuggetsy:
- mięso z piersi kurczaka
- pół szklanki mąki kukurydzianej
- pół szklanki mąki pszennej
- łyżka mąki ziemniaczanej
- pół łyżeczki proszku do pieczenia
- woda
- przyprawy ( ja daje słodką paprykę, czasami kurkumę, sól morską i trochę pieprzu)
- olej
Piersi kroję na małe i cienkie kawałki. Pozostałe składniki mieszam mikserem dolewając wody tyle, aby ciasto miało konsystencję gęstej śmietany. Przyprawy można dodać jakie się chce. Na pewno dobrze też smakują z czosnkiem. Maczam kawałki mięsa w cieście i smażę na oleju rzepakowym na patelni. Trzeba uważać, aby ich nie przypalić. Smażą się stosunkowo krótko.
Wiem, że Brunio ma już ich trochę dosyć. Muszę więc wprowadzić okres ochronny na nuggetsy i zrobić długą przerwę.
- mięso z piersi kurczaka
- pół szklanki mąki kukurydzianej
- pół szklanki mąki pszennej
- łyżka mąki ziemniaczanej
- pół łyżeczki proszku do pieczenia
- woda
- przyprawy ( ja daje słodką paprykę, czasami kurkumę, sól morską i trochę pieprzu)
- olej
Piersi kroję na małe i cienkie kawałki. Pozostałe składniki mieszam mikserem dolewając wody tyle, aby ciasto miało konsystencję gęstej śmietany. Przyprawy można dodać jakie się chce. Na pewno dobrze też smakują z czosnkiem. Maczam kawałki mięsa w cieście i smażę na oleju rzepakowym na patelni. Trzeba uważać, aby ich nie przypalić. Smażą się stosunkowo krótko.
Wiem, że Brunio ma już ich trochę dosyć. Muszę więc wprowadzić okres ochronny na nuggetsy i zrobić długą przerwę.
Domek i nuggetsy
Cieszy mnie, że nie tylko ja biorę udział w zabawach plastycznych z moimi dziećmi, ale też mój mąż. To ukryty talent plastyczny. Kiedyś znalazłam w domu teściowej stare rysunki męża. Były całkiem niezłe. Ma zresztą więcej wyobraźni przestrzennej ode mnie i jest niezastąpiony w robieniu np. strojów na bale maskowe lub przedstawienia.
Tym razem zrobił z Bruniem domek. Prosty i fajny, bardziej przypomina jakiś zamek, ale Bruń uparł się, że to domek. W zasadzie tylko przyciął Bruniowi kartkę. Widziałam, że Brunio jest bardzo dumny z pracy, bo pokolorował go sam. Potem ustawił przy oknie w kuchni i chwalił się każdemu.
Przyznaję, że ja miałabym problem z tą wycinanką, ale od czego są faceci w domu?
Nie znam dzieci, które nie lubiłyby nuggetsów. Jak ognia unikam "fast foodów", bo tam zdrowo na pewno nie jest. Nie przekonują mnie też gotowe panierki. Wszystkie nazwy typu glutaminian itp nie brzmią dobrze. Dlatego robię dzieciom domowe nuggetsy. Pewnie nie smakują jak te z "Mcdonalda", ale przynajmniej wiem co w nich jest. Moje dzieci je lubią, co nie znaczy, że nie naciągają na kupne. Ale tych okazji staram się stwarzać jak najmniej.
Tym razem zrobił z Bruniem domek. Prosty i fajny, bardziej przypomina jakiś zamek, ale Bruń uparł się, że to domek. W zasadzie tylko przyciął Bruniowi kartkę. Widziałam, że Brunio jest bardzo dumny z pracy, bo pokolorował go sam. Potem ustawił przy oknie w kuchni i chwalił się każdemu.
Przyznaję, że ja miałabym problem z tą wycinanką, ale od czego są faceci w domu?
Nie znam dzieci, które nie lubiłyby nuggetsów. Jak ognia unikam "fast foodów", bo tam zdrowo na pewno nie jest. Nie przekonują mnie też gotowe panierki. Wszystkie nazwy typu glutaminian itp nie brzmią dobrze. Dlatego robię dzieciom domowe nuggetsy. Pewnie nie smakują jak te z "Mcdonalda", ale przynajmniej wiem co w nich jest. Moje dzieci je lubią, co nie znaczy, że nie naciągają na kupne. Ale tych okazji staram się stwarzać jak najmniej.
środa, 8 maja 2013
Przepis 19 - zupa tajska
Zupa tajska tak naprawdę jest nie tylko z krewetkami, ale też z łososiem. U mnie ta wersja ma dużo mniej zwolenników, więc zrezygnowałam z ryby.
- makaron ryżowy ( najlepiej smakuje cieniutki)
- około litra bulionu warzywnego
- krewetki
- ziarna sezamu
- 3-4 kawałki czosnku
- świeżo starty imbir
- kilka kropli limonki ( jeżeli nie mamy, można wlać parę kropli octu jabłkowego)
- chili ( najlepiej świeżej papryczki, ale może być w proszku)
- kilka kropli sosu sojowego jasnego
- szczypior ( dymka)
- vegeta do smaku
- oliwa i łyżka masła
Makaron zalewam gorącą wodą. Gotuję bulion. ( ilość zależy od nas, ile chcemy mieć zupy) Do bulionu dodaję kilka kropli limonki lub octu jabłkowego i sosu sojowego. Na patelni smażę krewetki na oliwie i maśle. Dodaję starty czosnek , imbir , szczyptę vegety i chili do smaku. Smażę kilka minut. Posypuję obficie ziarnami sezamu.
Do miseczek nakładam odcedzony makaron. Na makaron wykładam krewetki w dowolnej ilości. Zalewam gorącym bulionem i posypuję dużą ilością szczypiorku.
Zupa gotowa. Przyznaję, że najlepiej smakuje następnego dnia. Widocznie musi się "przegryść", jak polski rosół.
- makaron ryżowy ( najlepiej smakuje cieniutki)
- około litra bulionu warzywnego
- krewetki
- ziarna sezamu
- 3-4 kawałki czosnku
- świeżo starty imbir
- kilka kropli limonki ( jeżeli nie mamy, można wlać parę kropli octu jabłkowego)
- chili ( najlepiej świeżej papryczki, ale może być w proszku)
- kilka kropli sosu sojowego jasnego
- szczypior ( dymka)
- vegeta do smaku
- oliwa i łyżka masła
Makaron zalewam gorącą wodą. Gotuję bulion. ( ilość zależy od nas, ile chcemy mieć zupy) Do bulionu dodaję kilka kropli limonki lub octu jabłkowego i sosu sojowego. Na patelni smażę krewetki na oliwie i maśle. Dodaję starty czosnek , imbir , szczyptę vegety i chili do smaku. Smażę kilka minut. Posypuję obficie ziarnami sezamu.
Do miseczek nakładam odcedzony makaron. Na makaron wykładam krewetki w dowolnej ilości. Zalewam gorącym bulionem i posypuję dużą ilością szczypiorku.
Zupa gotowa. Przyznaję, że najlepiej smakuje następnego dnia. Widocznie musi się "przegryść", jak polski rosół.
Subskrybuj:
Posty (Atom)