Czasami muszę zrobić dzieciom coś niezdrowego na obiad, bo większość z nich właśnie tym najchętniej by się żywiła. Skąd zamiłowanie potomstwa do szybkiego, tłustego jedzenia - nie wiem. Ale wiem, że Brunio i pozostała dwójka na pewno nie odmówią domowych frytek. Nie tych z "fastfooda", ani gotowców z supermarketu, ale z dobrych ziemniaków, smażonych na świeżym oleju roślinnym.
Pasują chyba do każdego mięsa i sałatki. Sama stronię od frytek, z wiadomych powodów. Po prostu mogą powiększyć i tak już powiększone części ciała. Ale domowym nikt się nie oprze, nawet ja.
Smakują o niebo lepiej, niż kupne i pewnie też nie są tak niezdrowe. Czasami trzeba je zrobić. Może skutecznie umilą ostatnie dni wakacji?
Wróciłam do domu i zobaczyłam, że Brunio przyszykował mi plastyczne prezenty. Wie, że te cieszą mnie najbardziej. Pierwszy raz rysował prawdziwymi tłustymi pastelami. Dobrze, że nie suchymi, bo miałabym w nich cały dom. Obrazki wymyślał sam i "konia z rzędem" temu, kto odgadłby temat!
Robot-ptak
Niebieska kanapka uciekająca przed panami pod palmami
Tęcza
Robi wrażenie? Prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz