Miałam ostatnio urodziny. Nie byłoby się z czego cieszyć, gdyby nie prezenty od mojej rodzinki. Rano zrobiłam coś dla siebie i poszłam na jogę i do kosmetyczki. Po powrocie do domu czekały na mnie niespodzianki. Domyślam się, że gdyby nie Pola połowy rzeczy bym nie dostała. A tak czekało na mnie przepyszne śniadanie z gorącą kawką, piękna kartka z życzeniami i tekstem piosenki "Mammy" Ellie Goulding, róża od Maksa, rysunek słoni i palm Brunia i jego laurka dla mnie. Moje dzieci wiedzą, że najbardziej cieszą mnie prezenty niebanalne, czyli zrobione samemu. Każdy może coś kupić w sklepie, ale nie każdemu się chce wykazać inicjatywę i coś wymyślić samemu. Dlatego widząc,
że Brunio i pozostałe dzieci chciały się pofatygować, wzruszyłam się!
laurka Brunia
jego przedziwny rysunek słoni
kartka Poli
kwiaty od męża
róża Maksa
Wszystko zachwycające tak bardzo, że przez chwilę naprawdę zapomniałam ile kończę lat i że nie ma się z czego cieszyć :)
Potem zrobiłam mężowi jego ulubioną sałatkę w wersji bez pesto. ( to później)
Sałatka świeża, zdrowa i wspaniale smakująca. Przywieźliśmy pomysł na nią ze słonecznej Majorki, ale w Polsce też smakuje świetnie, szczególnie z oliwkami z Grecji.
Pychota!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz