Chińskie danie po polsku:
- pierś z kurczaka
- cebula
- papryka
- pędy soi
- pędy bambusa
- grzybki mun
- kapusta pakczoj
- jarmuż
- czosnek
- sos sojowy
- trochę mąki ziemniaczanej
- miód
-sól, pieprz i jak ktoś lubi,słodko-kwaśny sos chilli
-olej
- ryż basmati
Kurczaka kroję na cienkie i długie kawałki. Posypuję mąką ziemniaczaną i polewam sosem sojowym z wyciśniętym czosnkiem i miodem do smaku. Marynuję kilka godzin w lodówce. Na rozgrzanym oleju na woku podsmażam mięso ciągle mieszając. Dodaję pokrojone w podłużne paski wszystkie warzywa. Grzybki trzeba wcześniej namoczyć. Czasami idę na łatwiznę i dodaję paczkę mrożonych, chińskich warzyw. (bardzo dobre są Hortexu) Oddzielnie dodaję pokrojony pakczoj i jarmuż. ( to dla zdrowia) Wszystko duszę kilkanaście minut. Jarmuż i tak będzie twardawy. ( dodaję same liście, główną gałąź trzeba wyrzucić) Posypuję przyprawami i dodaję słodko-kwaśny sos chilli do smaku i jeszcze trochę sosu sojowego. Gotuję ryż na sypko i mieszam z kurczakiem z warzywami.
wtorek, 26 listopada 2013
Zośka w przedszkolu i Chińczyk
Bruno dostał kiedyś od mojego męża maskotkę o imieniu Zosia. Przynajmniej tak było napisane na opakowaniu. Na moje oko z Zosią ów miś ma niewiele wspólnego, ale jest prześmieszny i ciekawy. Zauważyłam też, że Brunio zakochał się w jego oryginalnym wyglądzie i gdy trzeba było do przedszkola zanieść swojego misia, wybrał właśnie Zośkę.
Zosia okazała się na tle tradycyjnych misi bardzo wyjątkowa. Budziła też mieszane uczucia wśród dzieci. Od zachwytu po śmiech. Dzieci później miały za zadanie swojego misia sportretować i podpisać. Ta część pracy była dla Brunia bardzo prosta i po przedszkolu wręczył mi obrazek z niekłamaną dumą.
Z rozpędu Brunio dorysował też siebie.
Zosia
Portret to niewątpliwie mocna strona Brunia :)
Na obiad zrobiłam "chińczyka po polsku". Polskie, chińskie dania nie mają dużo wspólnego z autentycznym chińskim jedzeniem. Gdy byłam w Szanghaju dowiedziałam się, że ryż Chińczycy dają do jedzenia tylko, jeżeli nie najedli się do syta. Ryż to synonim biedy i jak ognia unika się go w drogich, chińskich restauracjach. Mało jest też dań z taką ilością składników, jakie robi się w Polsce. Może też dlatego ciężko mi było znieść przez długi czas tę kuchnię. A może dlatego, że Brunio siedział wtedy w moim brzuchu od czterech miesięcy. W przeciwieństwie do mojego męża, który kuchnię chińską kocha , ja poza paroma oryginalnymi daniami, wolę ich wersję europejską.
Albo domową.....
Zosia okazała się na tle tradycyjnych misi bardzo wyjątkowa. Budziła też mieszane uczucia wśród dzieci. Od zachwytu po śmiech. Dzieci później miały za zadanie swojego misia sportretować i podpisać. Ta część pracy była dla Brunia bardzo prosta i po przedszkolu wręczył mi obrazek z niekłamaną dumą.
Z rozpędu Brunio dorysował też siebie.
Zosia
Portret to niewątpliwie mocna strona Brunia :)
Na obiad zrobiłam "chińczyka po polsku". Polskie, chińskie dania nie mają dużo wspólnego z autentycznym chińskim jedzeniem. Gdy byłam w Szanghaju dowiedziałam się, że ryż Chińczycy dają do jedzenia tylko, jeżeli nie najedli się do syta. Ryż to synonim biedy i jak ognia unika się go w drogich, chińskich restauracjach. Mało jest też dań z taką ilością składników, jakie robi się w Polsce. Może też dlatego ciężko mi było znieść przez długi czas tę kuchnię. A może dlatego, że Brunio siedział wtedy w moim brzuchu od czterech miesięcy. W przeciwieństwie do mojego męża, który kuchnię chińską kocha , ja poza paroma oryginalnymi daniami, wolę ich wersję europejską.
Albo domową.....
piątek, 22 listopada 2013
Przepis 49 - chilli
Chilli:
- pół kilograma mielonej wołowiny
- 2 puszki czerwonej fasoli
- cebula
- sos pomidorowy
- przyprawy: papryka słodka, papryka chilli, sól, pieprz, czosnek, oregano, pieprz cayenne, kmin rzymski
- olej
Mieloną wołowinę podsmażam z drobno pokrojoną cebulką na oleju na patelni. Dodaję fasolę i chwilę duszę. Polewam sosem pomidorowym ( jedno opakowanie) i posypuję przyprawami do smaku. Dalej duszę kilka minut, często mieszając. Chilli jest gotowe po naprawdę niedługim czasie. Mielonej wołowiny nie trzeba długo gotować, aż zrobi się z niej breja. Ma być lekko twardawa i sypka.
Chilli świetnie smakuje z odrobiną śmietany 18% i kilkoma nachosami.
- pół kilograma mielonej wołowiny
- 2 puszki czerwonej fasoli
- cebula
- sos pomidorowy
- przyprawy: papryka słodka, papryka chilli, sól, pieprz, czosnek, oregano, pieprz cayenne, kmin rzymski
- olej
Mieloną wołowinę podsmażam z drobno pokrojoną cebulką na oleju na patelni. Dodaję fasolę i chwilę duszę. Polewam sosem pomidorowym ( jedno opakowanie) i posypuję przyprawami do smaku. Dalej duszę kilka minut, często mieszając. Chilli jest gotowe po naprawdę niedługim czasie. Mielonej wołowiny nie trzeba długo gotować, aż zrobi się z niej breja. Ma być lekko twardawa i sypka.
Chilli świetnie smakuje z odrobiną śmietany 18% i kilkoma nachosami.
Chilli i anioły
Ponieważ święta zbliżają się nieuchronnie, czas na anioły. Wiem, że Brunio uwielbia lepić z plasteliny, więc masa solna też mu się spodoba. Powstało kilka figurek aniołów i bałwanka. Potem zamierzamy je pomalować farbami, ale saute' też są fajne.
Bruniowe anioły wyszły trochę garbate, ale co tam, ile było przy tym zabawy.
To małe to Brunio.
Masa solna to prościzna. Pół na pół mąka z solą i trochę wody, żeby ciasto miało konsystencję miękkiej plasteliny. Gotowe figurki trzeba wysuszyć w piekarniku przez 2 godziny w 50 stopniach. W większej temperaturze mogą popękać.
Dzisiaj na obiad chilli. Już wiem, co się będzie działo w mojej kuchni. Moje chłopaki zjedzą pół patelni, a Pola nawet nie spojrzy. Problem z moim gotowaniem polega na tym, że chyba nie istnieje danie, które lubią wszystkie moje dzieci. Bardzo źle mi to wróży na przyszłość, bo jestem skazana na robienie podwójnych obiadów. A może niech pochodzą trochę głodni?
Bruniowe anioły wyszły trochę garbate, ale co tam, ile było przy tym zabawy.
To małe to Brunio.
Masa solna to prościzna. Pół na pół mąka z solą i trochę wody, żeby ciasto miało konsystencję miękkiej plasteliny. Gotowe figurki trzeba wysuszyć w piekarniku przez 2 godziny w 50 stopniach. W większej temperaturze mogą popękać.
Dzisiaj na obiad chilli. Już wiem, co się będzie działo w mojej kuchni. Moje chłopaki zjedzą pół patelni, a Pola nawet nie spojrzy. Problem z moim gotowaniem polega na tym, że chyba nie istnieje danie, które lubią wszystkie moje dzieci. Bardzo źle mi to wróży na przyszłość, bo jestem skazana na robienie podwójnych obiadów. A może niech pochodzą trochę głodni?
poniedziałek, 18 listopada 2013
Przepis 48 - placki z jabłkami
Placki z jabłkami:
- 2 szklanki mąki
- 2 jajka
- łyżeczka proszku do pieczenia
- pół opakowania cukru waniliowego (mała torebka)
- 2- 3 łyżki śmietany 18 %
- jabłka
- trochę wody
- olej
- cukier puder
Wszystkie składniki, oprócz jabłek, mieszam mikserem. Ciasto ma mieć konsystencję bardzo gęstej śmietany. Jeżeli jest zbyt gęste dolewam trochę wody. Jabłka kroję w plasterki. Jeśli mam jabłka bardzo kwaśne, posypuję troszkę cukrem. Wrzucam jabłka do ciasta i smażę na podgrzanym oleju na patelni z obu stron. Mają mieć miodowy kolor. Lepiej smażyć je dłużej na małym ogniu, niż krócej na dużym.
Po usmażeniu posypuję cukrem pudrem.
- 2 szklanki mąki
- 2 jajka
- łyżeczka proszku do pieczenia
- pół opakowania cukru waniliowego (mała torebka)
- 2- 3 łyżki śmietany 18 %
- jabłka
- trochę wody
- olej
- cukier puder
Wszystkie składniki, oprócz jabłek, mieszam mikserem. Ciasto ma mieć konsystencję bardzo gęstej śmietany. Jeżeli jest zbyt gęste dolewam trochę wody. Jabłka kroję w plasterki. Jeśli mam jabłka bardzo kwaśne, posypuję troszkę cukrem. Wrzucam jabłka do ciasta i smażę na podgrzanym oleju na patelni z obu stron. Mają mieć miodowy kolor. Lepiej smażyć je dłużej na małym ogniu, niż krócej na dużym.
Po usmażeniu posypuję cukrem pudrem.
Nocny krajobraz i placki z jabłkami
Wiem, że Brunio zazdrości trochę moim uczniom w szkole, że mają jego mamę przez chwilę na własność. Żeby zrekompensować mu tę stratę, robię z nim w domu prace plastyczne na takie same tematy, jak w szkole.
Dzisiaj Brunio rysował tłustymi pastelami na czarnym kartonie. Kolor kartki wymusił temat pracy. A mianowicie "Nocny krajobraz". Brunio z wielkim zapałem wziął się do roboty i narysował aż trzy obrazki. Kosmos, świat podwodny i nocną łąkę. Bardzo mu się to rysowanie podobało, bo efekt natychmiastowy, a praca bardzo łatwa, nawet dla małych dzieci.
Wszystkie moje znajome uważają, że robię najlepsze na świecie placki z jabłkami. Nie mam pojęcia dlaczego, bo przepis ogólnie znany i stosowany w moim domu rodzinnym od lat. W Warszawie nazywane racuchami, dla mnie to po prostu placki. W południowej Polsce, skąd pochodzę, racuchy to racuchy drożdżowe, smażone na głębokim tłuszczu, a placki to placki.
Bez względu na nazwę polecam jako świetny przykład domowego, szybkiego, słodkiego obiadu.
Dzisiaj Brunio rysował tłustymi pastelami na czarnym kartonie. Kolor kartki wymusił temat pracy. A mianowicie "Nocny krajobraz". Brunio z wielkim zapałem wziął się do roboty i narysował aż trzy obrazki. Kosmos, świat podwodny i nocną łąkę. Bardzo mu się to rysowanie podobało, bo efekt natychmiastowy, a praca bardzo łatwa, nawet dla małych dzieci.
Wszystkie moje znajome uważają, że robię najlepsze na świecie placki z jabłkami. Nie mam pojęcia dlaczego, bo przepis ogólnie znany i stosowany w moim domu rodzinnym od lat. W Warszawie nazywane racuchami, dla mnie to po prostu placki. W południowej Polsce, skąd pochodzę, racuchy to racuchy drożdżowe, smażone na głębokim tłuszczu, a placki to placki.
Bez względu na nazwę polecam jako świetny przykład domowego, szybkiego, słodkiego obiadu.
wtorek, 12 listopada 2013
Przepis 47 - sernik londyński
Sernik:
- 1 kg dobrego mielonego sera
- 150 g drobnego cukru
- 3 jajka
- 3 żółtka
- sok z połówki cytryny
- 2 łyżeczki wanilii
polewa:
- 145 ml śmietany 18%
- 1 łyżka cukru pudru
- kilka kropli esencji z wanilii
Dostałam ten przepis od koleżanki, ale znalazłam go też na wspaniałym blogu kulinarnym "moje wypieki", pod nazwą "sernik londyński". Moja wersja jest bez spodu z ciasteczek i szczerze mówiąc taką wolę.
Ser miksuję z cukrem, jajkami, żółtkami, wanilią i sokiem z cytryny na gładką masę. Nie robię tego zbyt długo, żeby nie nadmuchać sera niepotrzebną ilością powietrza. Wylewam masę serową do formy i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 175 stopni, góra-dół. Wstawiam też do piekarnika, na niższą półkę, naczynie z wodą. Piekę sernik około godziny. Potem smaruję wierzch sernika śmietaną ubitą z wanilią i cukrem. Piekę jeszcze 10 minut. Po wystygnięciu trzymam w lodówce.
To jeden z najlepszych serników jakie jadłam.
- 1 kg dobrego mielonego sera
- 150 g drobnego cukru
- 3 jajka
- 3 żółtka
- sok z połówki cytryny
- 2 łyżeczki wanilii
polewa:
- 145 ml śmietany 18%
- 1 łyżka cukru pudru
- kilka kropli esencji z wanilii
Dostałam ten przepis od koleżanki, ale znalazłam go też na wspaniałym blogu kulinarnym "moje wypieki", pod nazwą "sernik londyński". Moja wersja jest bez spodu z ciasteczek i szczerze mówiąc taką wolę.
Ser miksuję z cukrem, jajkami, żółtkami, wanilią i sokiem z cytryny na gładką masę. Nie robię tego zbyt długo, żeby nie nadmuchać sera niepotrzebną ilością powietrza. Wylewam masę serową do formy i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 175 stopni, góra-dół. Wstawiam też do piekarnika, na niższą półkę, naczynie z wodą. Piekę sernik około godziny. Potem smaruję wierzch sernika śmietaną ubitą z wanilią i cukrem. Piekę jeszcze 10 minut. Po wystygnięciu trzymam w lodówce.
To jeden z najlepszych serników jakie jadłam.
czwartek, 7 listopada 2013
Halloween i sernik
W tym roku na Halloween, oprócz tradycyjnej świecącej dyni, miałam cały zestaw " Bruniowych" ozdób. Okno w kuchni nie widziało dotąd takiej ilości potworów. Chociaż święto jest nie nasze, tylko anglosaskie, to pretekst do zabawy plastycznej bardzo dobry. Widziałam, że Brunio zmotywowany przez rodzeństwo i kolegów, nie chce zostać w tyle i też chętnie wycina halloweenowe ozdoby.
Do ubiegłorocznych pająków i czaszek dołączyły nowe. Wszystkie ozdoby wieszaliśmy na żyłkach w oknie lub wsadzaliśmy do doniczek, na przyklejonych patyczkach.
Przykładowe prace moich uczniów z warsztatów plastycznych:
Na halloweenowy deser zrobiłam przepyszny sernik. Mam do niego wielką słabość, więc robię go bardzo rzadko.
Do ubiegłorocznych pająków i czaszek dołączyły nowe. Wszystkie ozdoby wieszaliśmy na żyłkach w oknie lub wsadzaliśmy do doniczek, na przyklejonych patyczkach.
Przykładowe prace moich uczniów z warsztatów plastycznych:
Na halloweenowy deser zrobiłam przepyszny sernik. Mam do niego wielką słabość, więc robię go bardzo rzadko.
Przepis 46 - kebab
Lula-kebab:
- wieprzowina mielona ( paczka)
- 1 cebula
- 1 mała posiekana słodka papryka
- 3 łyżki oleju rzepakowego
- 3 ząbki czosnku
- 100 g pokrojonego drobno boczku
- 1 łyżeczka słodkiej papryki
- do smaku przyprawy: mięta, kolendra, bazylia, kmin rzymski, sól, pieprz
Mięso z cebulą i papryką podsmażyłam na oleju. Następnie dodałam pokrojony boczek, posiekany lub wyciśnięty czosnek, przyprawy. Całość wymieszałam i wstawiłam do zamrażarki na 30 minut. Potem formowałam małe kulki i smażyłam na patelni, ciągle obracając. Najlepiej smakują z jakąś prostą sałatą.
- wieprzowina mielona ( paczka)
- 1 cebula
- 1 mała posiekana słodka papryka
- 3 łyżki oleju rzepakowego
- 3 ząbki czosnku
- 100 g pokrojonego drobno boczku
- 1 łyżeczka słodkiej papryki
- do smaku przyprawy: mięta, kolendra, bazylia, kmin rzymski, sól, pieprz
Mięso z cebulą i papryką podsmażyłam na oleju. Następnie dodałam pokrojony boczek, posiekany lub wyciśnięty czosnek, przyprawy. Całość wymieszałam i wstawiłam do zamrażarki na 30 minut. Potem formowałam małe kulki i smażyłam na patelni, ciągle obracając. Najlepiej smakują z jakąś prostą sałatą.
Lula kebab i maska
Brunio znalazł gdzieś w domu starą maskę, niewykorzystaną na jakiś szkolny bal. Wpadł na pomysł twórczy, aby ją pomalować. Wątpię, aby nam się kiedyś jeszcze przydała, jednakże Brunio zabawę plastyczną miał doskonałą. Co najważniejsze bez namawiania i nawet małego przymusu.
Malował ją z wielką chęcią, językiem na wierzchu i ogromnym zaangażowaniem. A to najważniejsze!
Obiad zrobiłam nietypowy i niestety nie wszystkim przypadł do gustu. Ale danie nowe w mojej kuchni i ciekawe: Lula- kebab. Powinnam je zrobić na patyczkach szaszłykowych, jednak ułatwiłam sobie życie i usmażyłam na zwykłej patelni. Zaznaczam, że Brunio nawet nie powąchał.
Malował ją z wielką chęcią, językiem na wierzchu i ogromnym zaangażowaniem. A to najważniejsze!
Obiad zrobiłam nietypowy i niestety nie wszystkim przypadł do gustu. Ale danie nowe w mojej kuchni i ciekawe: Lula- kebab. Powinnam je zrobić na patyczkach szaszłykowych, jednak ułatwiłam sobie życie i usmażyłam na zwykłej patelni. Zaznaczam, że Brunio nawet nie powąchał.
Subskrybuj:
Posty (Atom)